piątek, 2 maja 2014

Rozdział 38

Ujrzałam w nich mojego ojca.
-Czego chcesz ? - zapytałam szorstko.
-Mogę wejść ? 
-Nie. Mam gościa. 
-No proszę. Musimy porozmawiać. 
Staliśmy chwilę, a ja zastanawiałam się czy go wpuścić. Po chwili usłyszałam kroki na schodach. Obok mnie pojawił się Niall.
-Dzień dobry panie Smith.. - powiedział niezbyt miło.
-Cześć Niall.. 
-Alice czy coś się stało ? Jestem potrzebny ? 
-Nie. On już sobie idzie powiedziałam wskazując na ojca.
-Wcale nie idę. Musimy pogadać o tej kolacji.. 
-Nie ! Zostawiłeś mamę dla jakiejś zdziry ! Mam się teraz z nią poznać ?! 
-No proszę. Weź ze sobą Nathana..
-To jeszcze jego chcesz w to wplątać ?! To jeszcze dziecko ! Czemu narażasz go na takie cierpienie ! On właściwie nic dla Ciebie nie znaczy.. Tak samo jak ja ! Nigdy nic dla Ciebie nie znaczyliśmy.. Mama również! Poza tym to nie jest Twój syn, a ja już dawno nie jestem Twoją córką ! Wynoś się ! 
Do oczu napłynęły mi łzy. Niall trzymał mnie mocno za rękę co dodało mi odwagi. 
-Jeśli jednak zmienisz zdanie przyjedź o osiemnastej do restauracji przy Devonshire Square 9. Mam nadzieję, że do zobaczenia. 
-A ja tej nadziei nie mam. - powiedziałam zatrzaskując mu drzwi przed nosem.

Weszłam chwiejnym krokiem do salonu. Niall cały czas trzymał mnie w talii bym nie upadła.
Byłam roztrzęsiona i zdenerwowana. Usiadłam na sofie i zaczęłam spokojnie oddychać.
-Może przynieść Ci wody ? - zapytał Niall.
-Tak.. I przynieś mi torebkę z przedpokoju. 
Niall powędrował najpierw po torebkę, a później po wodę. 
Wyjęłam maleńkie pudełeczko z tabletkami uspokajającymi i wzięłam dwie popijając całą szklanką wody.
-Co to za leki ? - zapytał Niall z niepokojem.
-Nie martw się. To na uspokojenie. Nic mi nie będzie. 
Niall usiadł koło mnie. Gdy chciałam podać mu szklankę nagle wypadła mi z ręki, a ja osunęłam się na oparcie kanapy. Dalej nic nie pamiętam.

Obudziłam się i pierwsze co ujrzałam to biały sufit. Powoli podniosłam się z niewygodnego łóżka i rozejrzałam po pokoju. Byłam przypięta do różnych urządzeń i znajdowałam się w szpitalu. 
Jedyne co pamiętałam to tabletki, które wzięłam rano. Nie wiedziałam nawet która jest godzina. 
Po dłuższej chwili rozmyślania chciałam wyjść na korytarz, ale do sali wszedł lekarz. 
-Dzień dobry pani Smith. Nazywam się Robert Brown i jestem lekarzem. 
-Dzień dobry. Która jest godzina ? 
-Już trzecia po południu. 
-O szóstej muszę być w restauracji.. Mogę wyjść ? Proszę..
-Niestety nie. Te leki, które pani wzięła mogły zaszkodzić dziecku.. 
-Jakiemu dziecku ? O czym pan mówi ?
-Jest pani w ciąży. 
-Ale.. Jak to ? 
-Chyba nie muszę tłumaczyć jak zachodzi się w ciąże ? Powiedzieć pani małżonkowi ? 
-To nie jest mój mąż.. To znaczy tak jakby, bo jesteśmy tylko zaręczeni. Proszę mu nic nie mówić.. On za półtora tygodnia jedzie w trasę ze swoim zespołem.. Nie może wiedzieć, bo nie pojedzie.
-A mam kogoś w ogóle powiadomić ? 
-A czy Niall tu jest ? 
-Siedzi na korytarzu. 
-Mogę z nim porozmawiać ? 
-Oczywiście.. Później przyjdę i wszystko omówimy. 
Lekarz wyszedł z sali, a chwilę później wszedł do niej Niall. 
Podszedł do mnie szybko, po czym mnie pocałował.
-Co się stało ? Lekarz nic nie chciał mi powiedzieć.
-Nic, nic. Po prostu ze zdenerwowania i przemęczenia straciłam przytomność. Niall kiedy jedziesz w trasę ? 
-No.. właśnie jest problem, bo mamy wyjechać już w poniedziałek.. Ale nie chcę Cię zostawiać.. 
-Jedź.. Tylko na siebie uważaj.
-Ale.. To za trzy dni.. A ty musisz tu leżeć.. Poza tym kto zajmie się Nathanem ? 
-Własnie dlatego chciałam, żeby lekarz Cię tu wpuścił. Masz mój telefon ? 
-Tak. Posłuchaj, bo ja.. 
-Jedź już. Daj mi tylko telefon.
-Perrie ma tu za chwilę być. Pojechała do nas po Twoje rzeczy. 
-Okey. To jedź już. 
Niall położył mój telefon na szafce przy łóżku.
-Kocham Cię. 
-Ja Ciebie mocniej. - powiedziałam, po czym Niall mocno mnie przytulił i czule pocałował.
-Cześć kochanie. - powiedziała gdy Niall wychodził z sali.
Ciężko było się z nim rozstać. Mieliśmy spędzić ze sobą ten czas, a teraz wszystko wcięło.
Opadłam na łóżko i okryłam się szczelniej kołdrą, ob było mi strasznie zimno.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
 Jest pani w ciąży. 
Te słowa cały czas chodziły mi po głowie. 
Ja w ciąży ? To jest niemożliwe.. Skąd ? Jak ? Przecież byliśmy odpowiedzialni.
Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. 
Moje rozmyślania przerwał głos Pezz.
-Cześć kochana. Jak się czujesz ? Kupiłam Ci owoce. Nie wiem czy lubisz pomarańcze albo chociaż banany, ale mam nadzieję, że tak, bo zrobiłam Ci zapas. - powiedziała uradowana.
Odwróciłam się do niej i usiadłam. 
Gdy mnie zobaczyła - całą roztrzęsioną i rozpłakaną - podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
Moją torbę położyła na krześle, a owoce potoczyły się po podłodze wypadając z siatki. 
-Co się stało ? - zapytała zatroskanym głosem, siadając obok mnie.
-Bo.. Jestem w ciąży.. Niall nie wie. To jest.. Ja nie mogę mieć dziecka.. Mam studia.. Nie mogę.. Po prostu nie mogę. 
-Spokojnie.. Cała się trzęsiesz i chyba masz gorączkę. Połóż się. Zawołam lekarza. 
Perrie zmusiła mnie, żebym się położyła, po czym nakryła mnie kołdrą i kocem, który leżał w rogu łóżka szpitalnego. 
Wyszła pospiesznie z sali, a po chwili wróciła z lekarzem...

________________________
Cześć. Wiem, że nie pisałam, ale miałam powody.
Wy olewacie mnie, więc ja Was ;) 
Nie powinnam tak robić, ale jeśli są wyświetlenia przy rozdziale, a jest zero komentarzy to jest mi bardzo przykro. Myślałam, że podoba Wam się opowiadanie, a tu widzę, że nie.
Jestem zadowolona z tego rozdziału tak pół na pół. 
Miałam napisać o czymś innym, ale w połowie jakoś pomyślałam, że czemu nie zniszczyć jej kariery przez ciąże ? xD 
No nieważne. Mam nadzieję, że Wam tak samo podoba się ten rozdział ;) 
Dzięki jeśli dotrwaliście do końca. 
Jeśli skomentujecie bardzo się ucieszę :) 
Paa <3

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 37.

Noc. Ciemna uliczka. Krzyki.
Szłam przed siebie trzymając się przy ścianach budynków.
Było ciemno. Nic nie widziałam. 
Nagle poczułam ból głowy. Złapałam się za czoło i poczułam coś mokrego.
Odsunęłam rękę od czoła i podstawiłam ją pod oczy. 
Przyjrzałam się i zauważyłam, że to krew.
Nie wiedziałam gdzie jestem i czemu mam rozciętą głowę.
Szłam w stronę krzyków. Nagle zrobiło się jasno.
Zobaczyłam jak ktoś rozpruwa ciało Niall'a.

-Alice ! Obudź się ! - usłyszałam krzyk.
Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz Niall'a.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i mocno go przytuliłam.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała jestem oblana potem, a po policzkach ciekną mi łzy.
-Jak dobrze, że jesteś. - powiedziałam do Niall'a, szlochając.
-To tylko zły sen. Spokojnie. 
-Muszę... wziąć prysznic.. - wykrztusiłam wstając z kanapy.
Nogi miałam jak z waty i prawie padłam na szczęście Niall mnie przytrzymał.
-Może lepiej trochę ochłoń ? 
-Nie. Ja muszę. Dam sobie radę. 
Niall mnie puścił, a ja powoli podeszłam od schodów na górę. 
Gdy byłam w łazience od razu zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic.
Ciepła woda spływała po moim ciele. Czułam się już lepiej.
Po kilku minutach zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica. 
Dokładnie się wytarłam i owinięta ręcznikiem wyszłam do pokoju. 
Mokre włosy opuściłam na gołe ramiona. 
W pokoju na łóżku siedział Niall.
Podeszłam do szafki i wyciągnęłam czarną bieliznę. 
-Będziesz się ubierała przy mnie ? - zapytał ze zdziwieniem.
-Przecież widziałeś mnie już nago. Co to za różnica czy się ubieram czy robię coś innego ? 
On tylko się zaśmiał.
Nałożyłam bieliznę i wzięłam się za suszenie włosów.
Po dziesięciu minutach były całkiem suche. 
Wyjęłam z szafy czarną podkoszulkę z nadrukiem oraz czarne leginsy. 
Pospiesznie się ubrałam, po czym na nogi nałożyłam ciepłe skarpety.
-Wyglądasz pięknie. - powiedział Niall.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. 
Stałam przed nim, a on obejmował mnie w pasie. 
Pochyliłam się lekko, by być bliżej jego twarzy.
Nasze usta dzieliły milimetry i prawie go pocałowałam, ale usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Cholera ! - powiedziałam, po czym zeszłam na dół.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
Ujrzałam w nich.......
_______________________________________________
Cześć. 
Nie spodobało mi się to, że pod ostatnim rozdziałem nie było w ogóle komentarzy.
Rozumiem, że rozdział mógł Wam się nie podobać, ale, żeby aż tak ? :(
Smutno mi z tego powodu, nie ukrywam. 

Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział.
Jestem z niego nawet zadowolona, a to już coś. 

Teraz nie piszę już tak często i rozdział pojawi się pewnie za tydzień. 
21-23 marca mam biwak, więc mnie nie będzie. 
No chyba, że w niedzielę 23 jak nie będę odsypiała biwaku to coś napiszę.

Tylko, że potrzebna mi jest motywacja. 
A komentarze dają ogromną motywację.

Nie zmuszam Was do niczego. 
Nie chcecie - nie komentujcie.

Cześć. 

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 36.

Gdy dotarliśmy na miejsce wszyscy wysiedliśmy z samochodów i ruszyliśmy w stronę stadionu.
Wszyscy poszli się przebrać tylko ja zostałam na trybunach, czytając notatki.
Po chwili spojrzałam na boisko, bo zaczynali grać.
Podzielili się na dwie drużyny po pięć osób.
Niall grał w jednej drużynie z Nathanem, Kubą, Perrie i Zayn'em, a Louis, Liam, Eleanor, Danielle i Harry tworzyli drugą. 


Mecz trwał chyba z dwie godziny. Ja nie rozumiem ile można kopać tą piłkę ? 
Po dwóch godzinach jednak nikomu to się nie znudziło i po chwili odpoczynku chcieli grać jeszcze.
-Ice chodź do nas. Przywiozłem Ci strój. - powiedział Niall z boiska. 
-Po co ? Wiesz, że ja nie umiem grać, prawda ? 
-No chodź. Uczysz się już dwie godziny. Musisz się odprężyć.
-Aha ? No nie wiem.. Skoro nalegasz. - powiedziałam, zabierając swoje rzeczy z trybun i schodząc na dół.
Niall zaprowadził mnie do szatni i dał mi ubrania. 
Były to zwykłe spodenki i luźna koszulka, która z tyłu miała napis Mrs.Horan.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Szybko się przebrałam i wyszłam na boisko. 
Wszyscy na mnie czekali.
-To z kim mam grać ? Bo będzie chyba w jednej drużynie za dużo osób.
-No akurat teraz nie będzie grała Perrie, bo się za bardzo zmęczyła. Wchodzisz na jej miejsce. - powiedział Niall i już po chwili ganiałam za piłką jak głupia.
Szczerze mówiąc to nie jest aż taka durna gra.
Gdy strzeliłam gola to Niall do mnie podbiegł, wziął mnie na ręce i obrócił wokół własnej osi, po czym pocałował. 


Po meczu wraz z dziewczynami poszłam do szatni. Chłopaki byli w oddzielnej, więc spokojnie mogłyśmy się przebierać.
Najpierw wzięłam prysznic, a później dokładnie się wytarłam i ubrałam. 
-Niall Cię bardzo kocha. - powiedziała Perrie.
-Wiem. Jest taki kochany. I ta koszulka. Jejku ja go tak kocham. - odpowiedziałam. 
Wszystkie się zaśmiałyśmy. 
Gdy wpakowaliśmy się do samochodów to pojechaliśmy w kierunku Nando's. My wolałyśmy zjeść coś w restauracji, ale Niall prawie się rozpłakał.
Kochany dzieciak. On nigdy nie dorośnie.
W Nandos każdy złożył zamówienie. Chłopaki podpisali w międzyczasie kilka autografów i zrobili sobie zdjęcia z fanami, które 'przypadkowo' sobie tutaj przyszły.
Każdy wie, że można tu spotkać chłopaków, a w szczególności Niall'a, więc czemu tu nie przychodzić ? 
Po naszym obiedzie wróciliśmy do domu. 
Ja, Nathan i Kuba wysiedliśmy u nas niestety reszta się porozjeżdżała.
Nathan poszedł do Kuby. Ja zostałam sama, więc miałam szansę na chwilową drzemkę. 
Zdjęłam kurtkę i buty, a torebkę odstawiłam na szafkę. 
Zakluczyłam drzwi i poszłam do salonu.
Wzięłam koc, położyłam się na sofie, nakryłam nim i starałam się zasnąć.
Byłam na maksa zmęczona, więc po chwili już spałam.

____________________________
Czeeść <3
Taki króciutki rozdział <3
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Nie jestem specjalnie z niego zadowolona, ale może być ; ) 
Liczę na komentarze i dziękuję za te pod ostatnim rozdziałem <3
To tylko tyle <3
Bye :*

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 35.

**Kilka godzin później**
Po odczytaniu listu od ojca miałam ochotę go udusić.
Chce się rozwieść z mamą i ma jeszcze czelność zapraszać mnie na kolację z tą nową panienką.
Miałam go dość.

Gdy nadszedł wieczór byłam już mocno wkurzona.
Postanowiłam  wziąć szybki prysznic i się położyć.
O 18 już leżałam w łóżku z książką.
Czytając jednocześnie pisałam z Niall'em.
Nie chciałam mu nic mówić i go martwić.

W końcu napisałam do Niall'a, że chyba się położę już spać, ale on nawet nie odpisał.
Minęło kilkanaście minut i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-To Niall ! - krzyknął Nathan z pokoju obok.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
Na podjeździe faktycznie stał jego samochód.
Zeszłam na dół po drodze zakładając szlafrok i otworzyłam drzwi.
-Cześć. - powiedział uśmiechnięty Niall.
-Heej. - przytuliłam go. - Wejdź.
-Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz ?? Pojechałbym po Ciebie na lotnisko.
-Miałam do Ciebie pojechać po południu, ale byłam bardzo zdenerwowana i zmęczona.
-Co się stało ? - zapytał.
-Nie będziemy rozmawiać w przedpokoju. Wejdź do salonu i się rozgość, a ja skoczę się szybko ubrać.

Weszłam szybko po schodach i skierowałam się do mojego pokoju.
Wyjęłam z szafy leginsy i luźną bluzkę. Do tego założyłam kapcie i zrobiłam koka. <klik>
Gotowa zeszłam na dół. Niall siedział na kanapie i oglądał TV.
Usiadłam obok niego, a on objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
Przytuliłam się do niego i nie chciałam go już nigdy puścić.
-Masz jakiś koc ? - zapytał.
-Jasne. Zaczekaj chwilkę.
Weszłam po raz kolejny na górę i do mojego pokoju.
Nagle rozległ się dzwonek mojego telefonu.
-Słucham ?
-Cześć córeczko. - rozpoznałam ten głos. To był ojciec.
-Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Odczep się. Nie spotkam się z Tobą i z tą lafiryndą. Cześć.
Rozłączyłam się i wznowiłam poszukiwania.
Ojciec nie dawał za wygraną i cały czas dzwonił. W końcu wyłączyłam telefon.
Z ciepłym, puchowym kocykiem zeszłam na dół.
Właśnie leciał jakiś mecz.
-Musisz to obejrzeć prawda ?? - zapytałam ze śmiechem.
-Nie lubisz piłki nożnej ??
-Nie przepadam. Poza tym dawno nie grałam. Jestem słaba.
-Przekonamy się jutro. Zabiorę Cię gdzieś.
-Ech.. Musimy ??
-Nie chcesz ??
-Jutro jest niedziela.. Muszę wkuwać...
-Ale.. Ale..
-Ale co ??
-Gramy mecz z chłopakami. Popatrzysz i przy okazji się pouczysz.
-No tak, ale rano nie mogę, bo koleżanka ze studiów ma mi przywieźć notatki.
-Okey. Siadaj.
Podałam mu koc, a on nas okrył.
Ponownie się do niego przytuliłam i oglądaliśmy mecz.
Piłka w sumie nie jest taka zła.

W pewnym momencie zauważyłam, że Niall śpi, więc wyłączyłam TV, położyłam go jakoś na kanapie i nakryłam kocem, po czym sama się pod niego wsunęłam.
W pokoju panował mrok. Nie mogłam długo zasnąć, bo cały czas myślałam o tym liście i o ostatnich wydarzeniach.
Myślenie tak mnie zmęczyło, że w końcu zasnęłam.

**Następnego dnia, niedziela**
Obudziły mnie czyjeś głosy. Nie otwierałam oczu, ale rozpoznałam, że to Niall i Nathan rozmawiają.
Nathan opowiadał o wszystkim Niallowi.
Po chwili poczułam zapach jajecznicy, grzanek i kawy dochodzący z kuchni.
Chłopaki przestali rozmawiać, a któryś z nich przyszedł mnie obudzić.
Poczułam na ramieniu dużą dłoń Niall'a.
-Kochanie, wstawaj.
Obróciłam się w jego stronę i otworzyłam oczy.
-Która godzina ? - zapytałam.
-Dziesiąta, a co ?
-O nie ! Miała tu przyjechać Meg.
-Była tu już. Notatki skserowała u siebie i Ci przywiozła. Leżą u Ciebie w pokoju. Na biurku.
-Uff.. Mam nadzieję, że nie zaczęła piszczeć na Twój widok ?
-No nie.. Ale dałem jej autograf i zrobiliśmy sobie zdjęcie.
-To dobrze, że nie piszczała.
-Sugerujesz, że krzyk by Cię obudził ?? - zapytał Nathan.
-No, a co ?? Przecież byłoby głośno. To jasne, że bym się obudziła.
-Ciebie nic nie jest w stanie obudzić. Próbowaliśmy wszystkiego. Graliśmy na garnkach, włączyliśmy muzykę najgłośniej jak się dało i nawet cały czas Nathan dzwonił dzwonkiem. A ty co ?? Nic. - powiedział Niall.
-Nieprawda... To niemożliwe..
Po chwili jednak zaczęłam się śmiać. Przypomniało mi się jak kiedyś mama chciała mnie obudzić wylewając na mnie wiadro wody. Byłam cała mokra, a mimo wszystko nadal spałam.
-Ubieraj się, jedz śniadanie i jedziemy. Nathan i Kuba jadą z nami.
-Okey, tatusiu. - powiedziałam wyszczerzając się do niego i kierując się do kuchni.
Zjedliśmy razem śniadanie i skoczyłam na górę.
Niall pojechał na chwilę do swojego domu, bo musiał się przebrać i wziąć rzeczy na trening.
Przy okazji miał zabrać ze sobą chłopaków.

Ja postanowiłam się przebrać, bo w piżamie nie pojadę.
Wzięłam niebieskie rurki, szarą bluzę z myszką Mikey, niebiesko białe air maxy i niebieską kurtkę.
Notatki schowałam do teczki, a później do torebki. <klik>
Zrobiłam koka i lekki makijaż, po czym zeszłam na dół.
Nathan z Kubą czekali już na dole, więc wszyscy wyszliśmy na dwór.
Samochód Niall'a pojawił się na podjeździe, więc się do niego zapakowaliśmy.
Za nami jechał jeszcze drugi samochód, którym kierował Louis. Byli z nim Harry, Elka, Liam i Dani.
Z nami jechali jeszcze Zayn i Perrie.

________________________________________
Czeeeeeść moje kochane czytelniczki <3
Wiem, że znowu zaniedbałam troszeczkę bloga, ale mam coraz to więcej nauki i nie siedzę tak często na necie ;)
Ale to nieważne xD
Mam takie pytanie.....
Jak podoba Wam się rozdział ?
Starałam się napisać jak najdłuższy, ale nie wiem czy mi się udało ; )
Jestem zadowolona z tego rozdziału aczkolwiek nie wiem czy podoba się on WAM
; )
Proszę o masę komentarzy, których ostatnio tutaj nie widzę :'(
No, ale to moja wina, że tak zaniedbuję bloga.
Dobra mniejsza z tym xD
Dziękuję za komentarze pod tamtym rozdziałem. Były tylko dwa, ale jakoś mnie zadowoliły ; )
Liczę, że pod tym będzie ich więcej <3
Wierzę w Was ;*
A teraz żegnajcie xD <3

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 34.

-Cześć. - powiedziałam zdejmując buty i kurtkę. 
-O jesteś już. Myślałam, że będziesz później. - powiedziała ciocia i mnie przytuliła.
-Też tak myślałam. Miałam przylecieć o dziewiątej.
-Zajmij się nią. Ja muszę pędzić do pracy. 
Pożegnałam się z nią i poszłam do mamy. Siedziała w salonie na kanapie i cały czas płakała.
-Mamo.. - usiadłam obok i ją przytuliłam.
Wtuliła się we mnie. Moczyła mi koszulkę łzami, ale teraz się to nie liczyło.
-Mamo.. Posłuchaj mnie. Dzwoniłaś do kawiarni ? Wzięłaś wolne ? 
-Tak. Dwa tygodnie. 
-Może się położysz u siebie ? Przygotuję Ci gorącą kąpiel... Odpoczniesz trochę ? 
-Tak. Dziękuję.. 
Poszłam z nią na górę. Ona znalazła sobie piżamę, a ja napuściłam w jej łazience gorącej wody do wanny i dolałam płynu do kąpieli. Zostawiłam ją samą i zeszłam na dół zrobić coś do jedzenia. Było już po dziewiątej, ale zgłodniałam. Zawołałam jeszcze do mamy czy chce coś zjeść, ale powiedziała, że jadła z ciocią. Zrobiłam, więc sobie płatki z mlekiem. Byłam zmęczona tym lotem, więc nie robiłam nic innego.
Po zjedzeniu wstawiłam naczynia do pełnej już zmywarki i włączyłam ją.
Postanowiłam wrócić do swojego pokoju i się wykąpać.
Zgasiłam na dole światła, po czym wzięłam torbę i weszłam na górę.
Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i zapaliłam światło.
W pokoju zrobiło się jasno. Myślałam, że światło mnie oślepi. Jednak żarówki nadal były przyciemnione. Zawsze musiałam mieć półmrok w pokoju. Nie lubiłam zbyt jasnego światła.
W pokoju nic się nie zmieniło. Wszystkie figurki, maskotki, książki z dzieciństwa i inne pierdółki stały na swoim miejscu.
Na szafkach nie było nawet grama kurzu tak jakby ktoś przed chwilą tu posprzątał.
Torbę położyłam na łóżku i wyjęłam z niej piżamę oraz kapcie. Poszłam z tym do łazienki. Na szafce stały jeszcze kosmetyki, których nie zabrałam do Londynu jednak ja miałam ze sobą całą kosmetyczkę. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Ciepła woda spływała po moim ciele. Było to dla mnie ukojenie. Po tak ciężkim dniu marzyłam już tylko o śnie. Dokładnie się umyłam i wyszłam z pod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam piżamę. Mokre włosy wysuszyłam i rozczesałam, po czym zrobiłam dwa warkocze.
Kosmetyczkę zostawiłam na szafce i poszłam do pokoju. Miałam zamiar się położyć, ale pomyślałam, że zajrzę jeszcze do mamy.
Wyszłam z pokoju i udałam się do mamy.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że mama leży na łóżku, ale nienakryta.
Obok niej leżała kołdra, więc podeszłam do niej i otuliłam ją kołdrą.
Przed wyjściem dałam jej buziaka w policzek, po czym zgasiłam światło i wyszłam zostawiając jej zapaloną małą lampkę obok łóżka.
Wróciłam do siebie i też się położyłam.
Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam.

**Cztery dni później**
Dzwonili do mnie z uczelni i muszę wracać do Londynu. Nie chcę zostawiać mamy samej, ale powiedziała, że nic się jej nie stanie.
Zarezerwowałam lot na dzisiaj na dwunastą w południe.
O dziesiątej już musiałam się szykować do wyjazdu. Nie chciałam wyjeżdżać. Przyjaciółka mamy ma się nią zaopiekować i ciocia też. Nadal się o nią boję.
Około jedenastej zadzwoniłam po taksówkę, pożegnałam się z mamą i po chwili byłam w drodze na lotnisko. Patrzyłam na ulice pokrytą śniegiem. Na mieście było dużo ludzi.
Gdy wreszcie dojechaliśmy do lotniska, zapłaciłam taksówkarzowi i skierowałam się na odprawę.
Nie chciałam nigdzie lecieć. Zadzwonił od mnie jeszcze Niall. Wyczuł mój smutek. Nie powiedziałam mu, że już wracam. Wie o tym tylko Nathan i nasza sąsiadka. Niall będzie miał niespodziankę.
Mam nadzieję, że miłą. Wypytałam się co i jak. Czy dzisiaj pracują, co robi i tak dalej.
Okazało się, że siedzi w domu. Przedzwoniłam do Zayn'a aby się upewnić. Nikt inny nie odbierał, a Zayn jest prawie zawsze pod telefonem. Nie licząc dni, wieczorów i wyjazdów z Pezz.
Gdy byłam w samolocie musiałam wyłączyć na chwilę telefon jednak gdy byliśmy już w powietrzu znów go uruchomiłam. Lot nie był długi. Około półtorej godziny. Przeciągnęło się trochę, ale to nic.
Do domu dojechałam taksówką. Gdy tylko weszłam poczułam piękny zapach.
Weszłam do kuchni i zobaczyłam Nathana, który robił naleśniki.
-Cześć. - powiedziałam podchodząc do niego i go przytulając.
-Nareszcie jesteś. Co tak długo ?
-Lot się przedłużył. Podejrzewam, że była jakaś awaria, ale nie chcieli nas straszyć.
-Serio ? Mogłaś zginąć i nic na to nie powiesz ?!
-Nooo.. Co się działo jak mnie nie było ? Coś ciekawego w szkole ?
-Nie. Był tu wujek. To znaczy Twój ojciec...
-C-co ? Czego tu chciał ?
-Przyniósł zaproszenie. I list.
-Na co zaproszenie ?
-Na kolację. Mówił, że chce abyśmy przyszli i poznali jego nową dziewczynę. Mieszka w centrum.
-Ja pierdole.. Nigdzie nie idziemy. Dobrze wie, że teraz już się do niego nie odezwę.
-Hmm... Okey..
-Och.. Sorki, że przeklinam. Czego ja Cię uczę...
-Nic się nie stało przecież... Ja wcale nie jestem lepszy... A co do wujka.. Zapomnijmy o tej sprawie... Zjedzmy obiad, bo zrobiłem naleśniki z serem... Specjalnie dla Ciebie...
-Dziękuję. Jesteś bardzo pomocny.

_________________________________
Jest taki krótki...
Nic chyba nie ma w nim ciekawego, ale dawno nie dodawałam, a chciałam coś dzisiaj tu wrzucić. Może w sobotę jeszcze się coś pojawi.
Wiem, że teraz często nie dodaję, ale szkoła i dużo nauki ; //
W czwartek mam wywiadówkę... Nie wiem czy to przeżyję xD
To chyba tyle ; )
Do następnego <3
A i pytanie...
Podoba się rozdział ?
Co byście chcieli przeczytać w kolejnym rozdziale ? ; ) 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 33.

Tam oczywiście spotkałam Niall'a.
Siedział sam przy stoliku i -tak się brzydko wyrażę- wpierdalał hamburgera.
Podeszliśmy do niego szybko i usiedliśmy naprzeciwko. 
-Cześć. - powiedziałam, a on podskoczył.
-O hej. Co wy tu robicie ? 
-Nie mamy co robić, więc przyszliśmy do Nandos. Harry się już nudzi, a mamy coś zjeść. 
-Ech.. Porada dla małego... Kup hamburgera i duże frytki. Tu zawsze są najlepsze.
Harry się tylko uśmiechnął i poprosił mnie bym właśnie to zamówiła.
Sobie wzięłam tylko wodę. 
-Znowu się głodzisz. - powiedział Niall. Właściwie on to stwierdził. Bardzo surowym tonem.
-Nie.. Niall daj spokój. To nie jest żadne głodzenie. Po prostu nie mam na nic ochoty. 
-Jak zawsze... Przecież nie przytyjesz.
-Nie rozumiesz. Już przez święta nieźle przytyłam. 
-Ale dla mnie i tak jesteś piękna. 
Zarumieniłam się. Chyba to zauważyli, bo tylko się zaśmiali.

**Nowy rok**
Obudziły mnie promienie słoneczne przebijające się przez zasłony w pokoju Nialla.
Dziś pierwszy dzień nowego roku.
Sylwester wczoraj był wybuchowy. Nie pamiętam co się działo.
Obok mnie leżał Niall, który oczywiście mnie przytulał.
Podniosłam się powoli z łóżka. Po chwili tego pożałowałam. Mam okropnego kaca. 
Zrobiło mi się nagle niedobrze, więc pobiegłam do łazienki.
Chyba piętnaście minut tam siedziałam. 
W końcu przeszłam do pokoju i napiłam się wody. Jak zawsze butelka stała obok łóżka.
Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon. 
Musiałam go włączyć. Miałam 9 nieodebranych połączeń od mamy. 
Czyli coś się stało. Wzięłam telefon i wyszłam na balkon, po czym do niej oddzwoniłam.
Po kilku sygnałach odebrała.
-Słucham ? - zapytała.
-Cześć mamo. Coś się stało ? Płakałaś ? 
-Posłuchaj ... Tata... On.. 
-Co ? Coś mu się stało ? 
-Nie.. On .. Przyszedł mi wczoraj list. Pozew rozwodowy. Znalazł sobie nową...
-Jak to ?! - wrzasnęłam.
On taki numer ? Przeraziłam się...
-Mamo... Ja wsiadam w samolot i do Ciebie lecę, rozumiesz ? Nie ruszaj się z domu.
-Poco ty tu jeszcze ? Tylko się pokłócicie.
-Wieczorem będę.
-On jutro przyjeżdża po swoje rzeczy.
-To nic. Będę najpóźniej wieczorem. Tylko złapię jakiś samolot i jestem. Obiecuję. 
-Dobrze. 
-Trzymaj się. Pa.
-Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i weszłam do pokoju. Wyjście na balkon w samej bieliźnie było złym pomysłem. 
Otworzyłam szafę Niall'a i wyciągnęłam jakieś dresy i koszulkę, po czym poszłam wziąć prysznic.
Rzeczy zostawiłam na łóżku. Po chwili do łazienki wszedł Niall i podał mi swoje bokserki. świetnie. 
Czemu ja nie pomyślałam i nie wzięłam swojej bielizny na zmianę.
Wyszłam spod prysznica, dokładnie się wytarłam i założyłam te bokserki. Trochę na mnie wisiały. Trochę bardzo. Wyszłam z łazienki do pokoju i ubrałam się w przygotowane ubrania. 
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział Niall.
Podszedł do mnie od tyłu i objął, po czym zaczął całować po szyi.
-Niall.. Śpieszę się. 
-Ale gdzie ? 
-Mój tata chce się rozwieść z mamą. Muszę jej pomóc. Lecę do Irlandii.
-Lecę z Tobą. Zarezerwuję bilety. 
-Niall.. Masz dużo na głowie. 
-A nieprawda. 
-Jutro wywiad. 
-Można odwołać. 
-Nie, nie można.
-Przylecisz jak będziesz miał wolne... Nie wiem co zrobić z Nathanem.
-Może zostać u nas. 
-Chyba wezmę go ze sobą.
-A szkoła ? 
-Chuj ze szkołą.
-Alice.. Nie przeklinaj.
-Daj spokój. To jedno słowo. I tak nic nie znaczy.
-Niech zostanie u nas. Teraz pracujemy tylko i wyłącznie od 8 do 15. Akurat w godzinach jego lekcji. Będę go odbierał z zajęć i tych treningów. 
-Zostawię go u sąsiadki. Przecież z Kubą się spotyka odkąd tu przyjechał. 
-Dobra. Odwiozę Cię.
-Jesteś na kacu. Przejdę się. 
-Okey. A nie pożegnasz się ? - zapytał gdy zbierałam swoje rzeczy do torebki.
-Pa Niall. Kocham Cię. - powiedziałam, po czym podeszłam do niego, stanęłam na palcach i zaczęłam namiętnie całować. 
-Ja Ciebie bardziej. - powiedział i jeszcze raz się pocałowaliśmy.
Zeszliśmy na dół cały czas trzymając się za ręce. 
Założyłam kurtkę i buty, jeszcze raz go pocałowałam i wyszłam.
Najpierw musiałam pójść po Nathana. 
Jednak gdy poszłam do sąsiadki okazało, że Nathan już jest w domu od piętnastu minut. 
Poprosiłam sąsiadkę o zaopiekowanie się Nathanem.
Opowiedziałam jej co się stało. Przytuliła mnie i się zgodziła. 
Poszłam do domu gdzie zastałam Nathan w kuchni robiącego śniadanie. A raczej obiad, bo była 13. 
Nawet tego nie zauważyłam. Powiedziałam mu, że lecę do Irlandii. Jest już dojrzały, więc opowiedziałam mu co się stało. 
Poszłam do swojego pokoju i spakowałam kilka rzeczy. Byłam strasznie zabiegana i odpoczęłam dopiero po obiedzie. Bilet mam zarezerwowany na 19:30.
Mam jeszcze kilka godzin, więc muszę się trochę ogarnąć. 
Pierwsze co zrobiłam to wzięłam odprężającą kąpiel. Posiedziałam w wannie godzinę czytając książkę i pijąc wino. Później popisałam chwilę z Niall'em. Gdy wyszłam z wody i dokładnie się wytarłam, posmarowałam się balsamem i nałożyłam bieliznę. Włosy wysuszyłam i spięłam w koka. 
Później ubrałam przygotowany już zestaw. Wzięłam też torbę podróżną, do której byłam spakowana i gotowa zeszłam na dół.
-Ile tam będziesz ? - zapytał Nathan.
-Kilka dni. Pomogę trochę mamie. No wiesz nie jest w zbyt dobrym stanie.
-Okey. To ja.. Ja już wziąłem kilka swoich rzeczy.
-Przepraszam. - powiedziałam siadając na podłodze i zaczęłam płakać.
Nathan mnie przytulił.
-Za co ?
-Bo nie nadaję się na opiekuna. Zaniedbuję Cię.
-Nieprawda. Radzę sobie sam bardzo dobrze. Nie martw się mną. Już jest wszystko dobrze. Odkąd tu zamieszkałem to czuję się szczęśliwy. Naprawdę. Znalazłem miłość.. No wiesz...
-Och. Dziękuję, ale... Zostawiam Cię samego tyle razy..
-Oj tam. Lubię być sam. Przynajmniej mnie tak nie pilnujesz jak moja mama.
Przytuliłam go jeszcze raz i wstaliśmy z podłogi.
-Zostało Ci jeszcze trochę czasu. Chodź obejrzymy coś.
-No nie bardzo. Dzwonię już po taksówkę. Jest wpół do 7.
-Dobra. To ja też się zbieram.
Nathan poszedł na górę po swoje rzeczy, a ja zadzwoniłam po taksówkę.
Po chwili już odjeżdżałam. Dość długo jechaliśmy. Na lotnisku byłam dopiero o 19.
Przeszłam przez odprawę i mogłam właściwie wsiadać do samolotu.
Tak też zrobiłam. Nie miałam zamiaru stać tak sama.
W samolocie miałam miejsce przy oknie.
Gdy już byliśmy w górze rozsiadłam się wygodnie, włożyłam słuchawki w uszy i spoglądałam na chmury. Były bardzo piękne. Właściwie była już noc, ale wszystko dobrze widziałam.



Lot trwał około godzinę. Później już tylko półgodziny jazdy do domu. Gdy weszłam do domu zastałam płaczącą mamę i pocieszającą ją ciocię...


_________________________________
Heeeej <3
Co u Was słychać ? Wiem, że dawno nic nie dodawałam. Możecie mnie za to zabić.
Niestety mam troszkę więcej blogów niż ostatnio, więc rozdziały pojawiają się rzadziej. Do tego dochodzi szkoła, która jutro się już zacznie : /
Nie chcę tam wracać.
Jak Wam się podoba rozdział ?
Mam nadzieję, że go nie zepsułam.
Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego bloga :
alone--in--wonderland.blogspot.com
; )
Mam nadzieję, że będzie komentować i obserwować ; )
Liczę na dużo komentarzy ; )
Pod tamtym rozdziałem były aż 4 za co baaardzo Wam dziękuję <3
Tylko dziwi mnie, że przy 9 obserwatorach są 4 komentarze ; /
Do następnego <3